Dziś oficjalnie zakończyliśmy kurs wspinaczkowy :) Smutno. Na pewno przydałoby się
chwilę odpocząć, ale fajnie (i bezpiecznie co najważniejsze) by było znów kolejne dni
tak intensywnie jak teraz szlifować nabyte umiejętności pod czujnym okiem Szefa :)
Teraz trzeba nam praktykować! Praktykować! I jeszcze raz praktykować!!
Ostatnie 6 dni było do siebie tak podobnych i tak uporządkowanych, że aż trudno mi
sobie wyobrazić powrót do normalnej codzienności.
Wczoraj dodatkowo zrobiliśmy sobie wieczorem biwak z namiotami, ogniskiem, pieczeniem
kiełbasek, cukinii, oscypków, łososia i ziemniaków. Ależ zła byłam rano, bo się okazało,
że moją upieczoną i zostawioną specjalnie na śniadanie pyszną kiełbaskę zjadło w nocy jakieś
zwierze. Zakupy też gdzieś przepadły, więc korzystałam z dóbr mojej zacnej ekipy :)
Dzięki "dream teamie" za super towarzystwo, partnerowanie i asekurowanie :)
Szefowi dziękuję za cenne rady i uwagi- zakładam, że szybko opanuję w praktyce to,
co sprawiało mi trudności techniczne ;) Taki jest przynajmniej plan :)
No i jeszcze raz 100 lat Szefie :)
![]() |
Kułaga prowadzi- Szefu i Iza czuwają żeby nie zeszła na manowce |
![]() |
ćwiczenia opuszczania delikwenta (tu nawet 2) w dół |
![]() |
BCS na tle zdobytego Żabiego Konia |
![]() |
Akuku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz