sobota, 8 listopada 2014

sentymentalnie... :)

Dźwięki i zapachy od zawsze przywodziły mi na myśl
konkretne uczucia, osoby czy wydarzenia...
Dziś dostałam od Ł. link do programu "Tego się słuchało",
gdzie Jacek Tomkowicz, sprawdza jakie utwory były najbardziej
popularne w Polsce około 20 lat temu. Słuchając topowych kawałków
z okresu poszczególnych lat 90-tych, w mojej głowie została wprawiona
w ruch lawina wspomnień szczęśliwych lat dziecięco-nastoletnich.
Zrobiło mi się bardzo sentymentalnie.
Ja cała się w ogóle zrobiłam od jakiegoś czasu bardzo sentymentalna.
Co rusz się wzruszałam. Działo się wtedy dużo dobrego.
To dopiero były czasy... :)
Patrząc na nie teraz z perspektywy dorosłego życia, uważam,
że żyło mi się bardzo lekko i beztrosko :) Tak miało być.
Takie właśnie powinno być życie młodego człowieka.
Odkąd pamiętam, muzyka odgrywała bardzo ważną rolę w moim życiu
i w życiu mojej rodziny. Z racji tego, że jestem najmłodsza, często byłam
skazana na gusta starszego rodzeństwa i kuzynostwa. W dużej mierze oni
ukształtowali moje muzyczne upodobania. Pamiętam jak czasem się zżymałam,
że jestem zmuszona słuchać tego, czego słuchała starszyzna, ale zanim się
zorientowałam, już lubiłam, to czego słuchali moi ziomkowie :)
Z tego miejsca muszę gorąco podziękować mojemu rodzeństwu i kuzynostwu
za muzyczny rozwój ;)
Pamiętam jak uczyłam się do egzaminu do Komunii św., kiedy to równocześnie
z katechizmem opanowałam teksty wszystkich piosenek Hey z płyty "?" ;)
Miłość do Kasi Nosowskiej i Hey została mi do tej pory- niezmienna :)
Z resztą z ich muzyką ściśle wiąże się moja- też niezmienna od lat,  przyjaźń
z Carolikiem :) Oj, lubiłyśmy się razem plątać i śpiewać piosenki Hey :)

                           

A wracając do listy przebojów z lat 90-tych ('91/'92/'93/'94) oto część moich faworytów:
Simply Red "Stars"
The Clash "Should I stay" (Pamiętasz Daga z hicior z Carpe I ?)
R.E.M. "Shiny, happy people", "Loosing my religion"
Roxette- prawie wszystkie stare kawałki :)
Chłopcy z placu broni "Kocham Cię"
Michael Jackson "Black or white"
Gun's & Roses "Knocking of heaven's door", "November rain"
B.Adams "I do it 4U"
Shakespearsisters "Stay"
Crash test dummies "Mmm mmm mmm"
Varius manx z Anitą Lipnicką-  prawie wszystkie stare kawałki
R.Stewart/Sting/B.Adams "All for one"
Big Mountain "Baby I love Your way"
Wet wet wet "Love is all around"
The Cranberries- prawie wszystkie stare kawałki
Inner circle "A la la la la long"
Metallica "Nothing else mutters"
Bon Jovi- prawie wszystkie stare kawałki
John Secada "Just another day"
Whitney Huston "Will always love U"
Hey - mój najukochańszy (wszystko)
Wilki, Ira- wszystko z tego okresu
Aerosmith "Crazy", "Cryin"
Billy Joel "In the middle of the night"
Haddaway "What is love"
Meat Loaf  "I'd do anything for love"
Soul asylum "Runway train"
Ace of base- wszystko z tego okresu
4 non blondes "What's going on"
Jeszcze słówko o muzyce... Pamiętacie program Clipol!!
Uwielbiałam go oglądać :)
Promował świetnych, polskich artystów i świetne zespoły:
Ira, Hey, Shout, Wilk, E.Bartosiewicz i wiele wiele innych...
Hitem do tej pory jest dla mnie piosenka "Nasze przebudzenia" :)

                                         
Miłego słuchania :)





W labiryncie miasta

Wczoraj I raz od kilku dobrych miesięcy miałam okazje samotnie zwiedzić
miasto nocą...
Zaczęło się od tego, że poszłam do N. na nasz prawie sylwestrowy wieczór-
taki miałyśmy kaprys, aby uczcić spotkanie dosłownie szampańsko :)
Rozmowom nie było końca. Przy okazji zjadłam przepyszną, wegetariańską
kolację i wypiłam świetną włoską kawę, którą N. otwarła specjalnie z okazji naszego
spotkania. Ani się obejrzałam, kiedy na zegarku wybiła północ. Spanikowałam prawie
jak Kopciuszek, że już strasznie późno. Chciało by się czasem zatrzymać czas,
żeby to co mile i przyjemne trwałoooooo dlużej, ale, że czas jest bezlitosny
i gna bez opamiętania, ok 01:00 postanowiłam, że już czas zbierać się do domu.
Wyszłam zgodnie z instrukcją N.przez blokową piwnicę, bo tak miało być sprawniej
i łatwiej, a w efekcie okazało się na odwrót, bo po wyjściu na zewnątrz  nagle nie bardzo
wiedziałam gdzie jestem, nie umiałam się zorientować z tej strony osiedla i stałam chwile
osłupiała. Niby szłam ta drogą z N. ze 2 razy, ale to w ciągu dnia, gdzie kompletnie nie zwracałam
uwagi na otoczenie, tylko dawałam się po prostu prowadzić, a tu nagle miałam sama i jeszcze
w nocy wyprowadzić siebie z osiedla i trafić do głównej drogi. Chwilę mi zajęło zanim się
ogarnęłam i obrałam kierunek (jakikolwiek). Obawiałam się czy dobry, ale na szczęście
po kilkudziesięciu metrach, zza budynków wyłoniła się oświetlona wieża kościoła św. Józefa
i już wiedziałam, że się odnalazłam. Po drodze troche się porozglądałam i zwróciłam uwagę,
że ta cz.Podgórza, gdzie mieszka N.i G. jest bardzo urokliwa i na myśl przywodzi Rzym :)
A Rzym piękny jest :)
 
                                     a tu Kraków o zmierzchu :)

Jak się można domyślić, w związku z moim zamotaniem się a propos wyboru drogi,
nie zdążyłam na autobus nocny, który prawie sprzed nosa mi czmychnął. Nie byłam z tego
tytułu zadowolona, ale też nie rozpaczałam, bo byłam pewna, że niedługo coś następnego
nadjedzie, w końcu weekend się rozpoczął i komunikacja w nocy jest wzmożona.
Niestety szybko się okazało, że następny nocny przyjedzie dopiero za 40 min,
więc postanowiłam ruszyć na Kazimierz i tam znów próbować coś złapać do dworca.
I tym razem plan się nie powiódł, bo trasa którą obrałam, nie była zaopatrywana
żadną komunikacją nocną. Nie pozostało mi nic innego jak dalej maszerować.   .
Rzadko mam okazję przechadzać się miastem nocą, tym bardziej sama, ale jeśli już
mi się to zdarzało, za każdym razem sama siebie zaskakiwałam swoim zachwytem
nad życiem miasta nocą. I tym razem nie było inaczej...
Te zapachy. Te obrazy. Te dźwięki. Ten klimat.  Zdecydowanie opóźniło to mój przyjazd
do domu, ale  nie żałuję. Bardzo miło było mi przemierzać miasto. Odżyły przeróżne
wspomnienia związane z przeróżnymi miejscami. Nawet deszcz mi nie przeszkadzał podczas
spaceru, wręcz dodawał miastu wyjątkowego uroku. Na dodatek było b.ciepło.
Szłam taka zatopiona w swoich myślach, dopiero w okolicy Poczty głównej z tego
zamyślenia wyrwało mnie zaproszenie na drinka od nieznajomego chłopaka. To są hece!! :)
Oczywiście grzecznie mu odmówiłam i pomaszerowałam dalej. Ale miłe to było ;)
Zanim dotarłam do dworca zdążyłam dość dobrze zmoknąć, ale na szczęście autobus
w miarę szybko przyjechał. Tam z kolei spotkała mnie kolejna niespodzianka...niemiła.
Na zewnątrz było bardzo ciepło i padało, więc kiedy chmara zgrzanych i zmokniętych
ludzi weszła do nocnego, szyby zaparowały, zrobiło się strasznie duszno i ciężko było
wytrzymać. Ktoś rozsądny uchylił okno, ale jak się szybko okazało, koło okna stała
naburmuszona dziewczyna, która z impetem zatrzasnęła okno i zaczęła pyszczyć do ludzi
z pretensjami, że ją zawieje itp. Ktoś zaczął jej grzecznie tłumaczyć, że jest gorąco, że nie
ma czym oddychać itp, ale ona nie słuchała, tylko dalej gadała swoje. W związku z tym
wywiązała się miedzy ludźmi dyskusja. Jakiś chłopak, może nawet chłopak tej "obrażalskiej",
zaczął się stawiać do tego, który okno chciał otworzyć. Ten coś próbował pokojowo tłumaczyć.
Dołączyli się do tego oczywiście inni pasażerowie i zrobił się galimatias. Złośnica spod okna
coś chamsko pod nosem komentowała i jeszcze żeby było mało, ni stąd ni zowąd ktoś się
przyczepił do innej dziewczyny, która jadła kebaba nieopodal, że w pojazdach komunikacji
miejskiej jeść się nie godzi!! Normalnie czeski film jakiś!!
Ale jakby nie było, takie sceny to też po części nocne oblicze Krakowa ;)
Zapraszam do miasta na wieczorny spacerek :)
Ciekawe jakie was przygody spotkają :)