niedziela, 22 lutego 2015

Rysy

Apetyt rośnie w miarę jedzenia...
Przygodę z Tatrami zaczęłam niecałe 2 miesiące temu,
a już połakomiłam się na Rysy- i to zimą :)
Sama jestem z siebie dumna :)

No to w górę...

Uchwyt nadciąga :)

Uchwyt nadciąga cz.II

Ciągle w górę...

Bieszczadzki GOPR :) Panowie rumem z Kostaryki poczęstowali :)

Widok spod szczytu... Jeszcze tylko 100 m w górę :)

Ekipa szturmowa :) (+Dawid, który jeszcze docierał)

Nóżki na szczycie muszą być :)

Widok na Czarny Staw 

No to w dół... dół... dół...

W górach trzeba być pokornym i podchodzić do nich z respektem.
Wczoraj znów zeszła lawina w Tatrach. Znajomi i rodzina co chwila do nas pisali,
czy jesteśmy cali i zdrowi... Towarzystwo, z którym chodzę w góry to harpagany,
ale rozważne. Tam gdzie niebezpiecznie i lawiniaście się nie pchają.
Mieliśmy jeden moment grozy, kiedy Dawidowi urwała się pętla od czekana
i podczas zejścia ze szczytu, zjechał bez kontroli kawał drogi w dół.
Na szczęście jakoś się zatrzymał. Twierdzi, że bardzo się nie poramotał.
Ja natomiast podczas zejścia sobie w miarę sprawnie poradziłam- choć
zejścia bałam się bardziej niż wyjścia, ale potem na prostym odcinku z Morskiego
do Palenicy nadrobiłam upadki :P Taka to ironia :P
Bilans wycieczki jest taki, że tyłek i kolana są obite, serdeczny palec
prawej ręki trochę bardziej ucierpiał- siny i zesztywniały jest (przyłożyłam sobie
niechcący czekanem), a spodnie od raków porządnie podarte...
Na szczęście małe to ofiary ;)

2 komentarze:

  1. I ja jestem z Ciebie bardzo dumna! :) Zuch Dziewczyna! :) W końcu nie bez powodu do Klubu Sportowego należysz;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakże!! Moja Ty wierna towarzyszko, mentorko i klubowa koleżanko!! :D
    Już niebawem ciąg dalszy naszych, wspólnych, górskich podbojów :)

    OdpowiedzUsuń