czwartek, 6 listopada 2014

Anioł Śmierci :)

Listopad to miesiąc b. refleksyjny ...
Od weekendu Wszystkich Świętych niemal codziennie myślę o sprawach
ostatecznych; życiu, śmierci, czy przemijaniu...
Te zagadnienia ostatnio często bywają obecne w naszych rozmowach z W.
Przechadzając się po grobach bliskich, myślałam o tym jakimi byli ludźmi.
Jakie dla nich było ich życie było? Czy z perspektywy czasu uznaliby je za udane?
Dobrze przeżyte? Co powiedzieliby o momencie swojej śmierci?
Z ostatniego kazania ks.Zbigniewa utkwiło mi w głowie wielokrotnie powtórzone
przypomnienie "mementmo mori", czyli "pamiętaj, że umrzesz". Czas płynie nieubłaganie,
więc w naszej gestii leży, żeby przeżywać nasze życie najlepiej jak potrafimy.
Żeby pod koniec żywota można było westchnąć z zadowoleniem, że było fajnie :)
Że było warto. Że dobrze zrealizowaliśmy nasze powołanie :)
I starajmy się nie bać śmierci.
Śmierć jest bardzo przez nas ludzi demonizowana. Na hasło "śmierć" wiele
osób wyobraża sobie postać brzydkiej staruchy, w ciemnej, powłóczystej szacie
z kosą w ręku, która chce wyrządzić krzywdę. W rzeczywistości jest inaczej.
Śmierć jest Aniołem, który przychodzi nas przeprowadzić na II stronę.
Owszem, śmierć może przybierać bardziej bądź mniej przyjazne oblicze,
bo jedni odchodzą w spokoju, a inni w bólu i cierpieniu, natomiast jest rzeczą
naturalną i nieuniknioną, że kiedyś każdy z nas odejdzie z tego świata do innego.
Wierze w to, że lepszego, co daje mi odrobinę pociechy ;)
Śmierci się nie trzeba bać. Można, a nawet trzeba uprawiać zdrowe myślenie o niej.
W ten sposób możemy się stopniowo oswajać z jej istnieniem.
Od dzieciństwa karmiono nas strachem wobec śmierci. Temat ten, jako tako
bywał i bywa- przynajmniej w mojej rodzinie- często tematem tabu, no bo przecież
nie wypada mówić o umieraniu kiedy się żyje. Jakby co najmniej gadaniem
można było sprowokować nagłe pojawienie się Śmierci ;) A może chodzi o odrzucanie
myśli z nią związanych, żeby zanegować jej istnienie...
Jest takie powiedzenie: jakie życie, taka śmierć, jaka śmierć, taka wieczność.
Zgadzam się z nim. A skoro chwila naszej śmierci ma być momentem decydującym
o naszej wieczności, trzeba się do niej przygotować. Tak swoich uczniów ostrzegał
Jezus: Módlcie się, czuwajcie… bądźcie gotowi, bo nie znacie dnia ani godziny, 
gdy Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12, 40).


                                             "Anioł Śmierci" E.De Morgan, 1881

"Wieczność jest za nami już, wieczność jest przed nami tuż
Mamy tylko chwilę pomiędzy wiecznościami tu
 Czas ucieka nam (...)"
...
A więc do dzieła!! Czas zacząć żyć!! Dobrze żyć!! Refleksyjnie i świadomie,
żeby móc wypełniać swoje powołanie :)




3 komentarze:

  1. Słyszałam ostatnio fajne pytanie -
    Czy chciałabyś iść do nieba? Od razu dziarsko myślisz no pewnie!
    A czy chciałabyś iść do nieba TERAZ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytanie może fajne, ciekawe, ale niestety niesamowicie trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo do Nieba to pewnie, że iść by się chciało, ale KIEDYŚ... nie teraz jeszcze... ;)

      Usuń